Jarosław Moskałyk
Metropolita Andrzej Szeptycki - od powszechności do jedności Kościoła
Wielkim kontynuatorem i zarazem inspiratorem wartości unijnych z XVI wieku, a także żywym propagatorem idei widzialnej jedności Kościoła na przełomie XIX i XX wieku, wydaje się słusznie, uznawany jest dziś ukraiński katolicki metropolita kijowsko-halicki Andrzej Szeptycki. Roman Maria Szeptycki urodził się 29 listopada 1865 roku w Przyłbicach, we wschodniej Galicji. Pochodził z zamożnej galicyjskiej rodziny, która wydała w latach 1710-1779 trzech lwowskich greckokatolickich biskupów; dwóch spośród nich było tytularnymi metropolitami Kijowa. Ojciec jego był ziemianinem obrządku rzymskokatolickiego, natomiast matka, Zofia - córką poety i dramaturga Aleksandra Fredry. W rodzinie Szeptyckich istniała polsko-ukraińska świadomość narodowa. Jeden z braci metropolity, Stanisław, był polskim generałem, drugi zaś, Kazimierz, przeorem studytów. Andrzej optował również w stronę ukraińskich przodków. Olśnienie Ukrainą oraz chęć wyznaniowego jej zjednoczenia, pobudziły w nim głębokie patriotyczne zaangażowanie i całkowite poświęcenie się służbie Kościołowi i narodowi ukraińskiemu.
Sądzę, iż był to pierwszy od czasów Unii Brzeskiej (1596) wschodni biskup katolicki o tak szerokim zakresie działalności duszpastersko-twór-czej, konsekwentny i odpowiedzialny, a jednocześnie realnie oceniający szansę uczciwego i zarazem potrzebnego zbliżenia Kościoła katolickiego z Kościołem prawosławnym. Dowodzi tego choćby jego uczestnictwo i wkład w ekumeniczne zjazdy wełehradzkie.
Zdaniem metropolity Szeptyckiego, kreowanie żywego Kościoła, otwartego na wszystkie narody, kultury, tradycje i obrzędy; to podstawowy warunek zbawczej misji Kościoła Chrystusowego
Ze szczególną troską metropolita patrzył na chrześcijaństwo Wschodu, jego rolę w dziele tworzenia atmosfery zbliżenia Kościoła podzielonego zewnętrznie (widzialnie). "Wschodnie chrześcijaństwo jest oddzielnym typem chrześcijaństwa. Ono tworzy swoją własną religijną indywidualność, co w jakiejś mierze jest wspólne wszystkim wschodnim narodom, także niechrześcijańskim, bo od nich wschodni Kościół przez twórczą absorbcję przyjął dla siebie niektóre elementy wielkich kultur Azji, przede wszystkim Bliskiego Wschodu"' - jak słusznie zauważył L Husar.
Wschodnie chrześcijaństwo jest bardziej narodowe, powiadał Szep-tycki, aniżeli zachodnie. A zatem Wschodni Kościół z własnym ustrojem narodowych patriarchów, własnym obrzędem różnych Kościołów wschodnich: bizantyjskim, chaldejskim itd., jest typem chrześcijaństwa, który bardziej odpowiada narodom Azji, niż chrześcijaństwo zachodnie. Wydaje się tutaj być pewnym, że metropolita kierował się chęcią przyłączenia Kościołów wschodnich do Kościoła Powszechnego, co dałoby większą szansę podjęcia działań nad przyłączeniem także niechrześcijańskich narodów Azji do Kościoła Powszechnego, w którym sam Kościół Zachodni do teraz nie miał wielkiego wpływu, albowiem tylko względnie małe grupy tych wielkich narodów Azji przyjęły wiarę katolicką i obrządek łaciński. W pracy nad przyłączeniem wschodnich Kościołów do Kościoła Powszechnego, zdaniem Szeptyckiego, powinni brać udział wszyscy katolicy i prawosławni, bez obawy o jakąkolwiek konkurencję, duchowieństwo i wierni. Wschodni Kościół, według metropolity, zachował u swoich wiernych bardzo cenne dla Kościoła katolickiego tradycje. Natomiast wszelkie przeszkody i trudności pojawiające się na drodze przyłączenia, zbliżenia i pojednania Kościołów wywodzą się głównie z ludzkich uprzedzeń i zarozumiałości, nie zaś ze struktury samego Kościoła.
Kościół Powszechny jest nie tylko powszechny w swej naturze i obejmuje wszystkie czasy i narody, ale także jest powszechny w swych zasobach. Ponadto w metodzie funkcjonowania Kościoła katolickiego obowiązuje zasada, że w przypadku powrotu do jedności oddzielonych wspólnot pozostawia się prawo, dyscyplinę, obrządek, zwyczaje i nie nakłada się im dyscypliny i prawa Kościoła, na przykład łacińskiego. Zjednoczenie nie oznacza bynajmniej podporządkowania papieżowi jako patriarsze Zachodu, wyjaśniał Szeptycki, ale przyjęcie jego najwyższego autorytetu jako ojca i pasterza Kościoła Powszechnego ponad i powyżej jakiegokolwiek pojęcia patriarchatu zachodniego. Różnica jest podstawowa: papież nie jest łaciński ani katolicki. Każdy Kościół, który jest w doskonałej jedności z Kościołem Powszechnym przez wyznanie wiary i przyjęcie biskupa Rzymu jako najwyższego pasterza całego Kościoła może i powinien zachować swoją własną tradycję. Gwarancją tej samotożsamościjest autonomia kościelna. Inaczej mówiąc, każdy Kościół w jedności z Rzymską Stolicą Apostolską pozostaje lokalnym Kościołem w pełnym teologicznym i kanonicznym sensie, w każdym razie, zdecydowanie wewnątrz wschodniej tradycji, jeśli chodzi o teorię i praktykę.
Metropolita Andrzej Szeptycki podkreślał również, że Kościół Chrystusowy istnieje w określonym czasie i dającym się określić miejscu dla konkretnej wspólnoty ludzi. Pod tym względem Kościół staje się właściwy dla każdej kultury lub narodu. Kościół przy tym jest wspólnotą widzialną, natomiast więzy, które wiążą go w jedność nie są materialne lub ziemskie, ale duchowe. Nie musi on posiadać jednego wspólnego języka, obrządku, kultury, więzów, które mają powszechną ważność w każdej części ludzkiej społeczności. Kościół Powszechny dopuszcza wszystkie języki oraz wszystkie obrządki na różnej podstawie. Pierwszą i najważniejszą zasadą kultury chrześcijańskiej jest zawsze poszanowanie prawa Bożego, stojącego na straży życia i dobra bliźniego. Tej zasadniczej podstawy wszelkiej kultury chrześcijańskiej szczególnie Kościół Powszechny, bez względu na warunki i czas, wciąż musi bronić.
W lipcu 1939 roku w liście pasterskim z okazji 500-lecia Unii Flo-renckiej, metropolita Szeptycki gorąco zachęcał studentów i historyków, aby za przedmiot swoich badań brali Sobór Florencki (1439): "Ta rocznica przypomni nam obowiązek przygotowania się do pracy na rzecz zbliżenia braci naszych. Bowiem widać na pewno, że wcześniej czy później drzwi szeroko zostaną otwarte i dadzą nam możliwość dla tych naszych braci pracować"2. Aby przyczynić się do zbliżenia ze strony formalnej, metropolita starał się usuwać za wszelką cenę z Kościoła i obrządku greckokatolickiego wszystkie naleciałości przyswojone z Kościoła łacińsko-polskiego, albo synodalno-moskiewskiego. Zatem praktyki obrzędowe Szeptycki dostosowywał do XVI i XVII wieku, do czasów panowania metropolitów Welamina Rutskiego i Piotra Mohyły. W ten sposób pracował on nad przywróceniem obrzędowi bizantyńskiemu jego czystości, piękna i wielkości. Bardzo interesował się tematyką obrzędowo-liturgiczną, zbierał i studiował greckie oraz cerkiewno-slowiańskie teksty liturgiczne, snuł różne plany i zamierzenia, aby doprowadzić do obrzędowej jednomyślności w swoim Kościele.
W jednym z listów pasterskich do duchowieństwa z 13 kwietnia 1931 roku metropolita pisał, że "Obrzędowość potrzebna jest i dla nas; nam trzeba przestać naśladować, nam trzeba być sobą, bowiem tylko tak możemy coś dla Kościoła Powszechnego zrobić"3.
Wyjaśniał on dalej, że zachowując wschodni obrządek w pełnej czystości można także pomóc Kościołowi Powszechnemu w jego pracy nad jednością Kościołów. Metropolita usilnie zabiegał o reorientację swojego Kościoła przez oczyszczenie go z przeróżnych wpływów. Wyraźnym przejawem takich właśnie tendencji, zmierzających do zachowania czystości obrządku, powrotu do źródeł oraz przeżywania wiary według własnych zwyczajów i wschodnich tradycji, było między innymi zwołanie synodu metropolitalnego w 1940 roku, w czasie którego dobitnie podkreślono, że "Kościół wschodni zawsze sięgał do Ojców Kościoła i przede
wszystkim na ich nauce bazował. Z kolei na następnych synodach w 1941, 1942, 1943 roku, metropolita podjął złożony problem podziałów ludzkich oraz roli duchowieństwa w tworzeniu atmosfery i ducha porozumienia. "Musimy sobie postawić pytanie, skąd i dlaczego ludzie stają się wrogami ludzi. Skąd podziały, nienawiści, niezgody, kłótnie... i te procesy, których nigdy nie można doprowadzić do końca"4. Uważał, że Kościół przez nieustanną pracę nad sumieniami ludzkimi wypracował podstawy kultury i cywilizacji, tworzył zasady, na których oparły się państwa średniowieczne. A w tej pracy cywilizacyjnej pomogła duchowieństwu elita ludzi starszych, doświadczonych i najbardziej wiernych prawu Bożemu, elita ta pomogła Kościołowi w jego pracy nad ludźmi, wspólnie z Nim zwalczała mroki pychy, samowoli i arogancji oraz stopniowo torowała drogę dla rozwoju zasad chrześcijańskich w życiu publicznym i prywatnym. "Współczesny rozwój cywilizacyjny nadal wymaga od Kościoła głębokiego zaangażowania do pracy we wspólnotach ludzkich na różnych płaszczyznach ich egzystowania, co oczywiście wiąże się z potrzebą dużej otwartości na współpracę między sobą duchownych i wiernych". Aby wychować jak najbardziej wykwalifikowane kadry duchownych do tego rodzaju pracy duszpasterskiej, metropolita już w 1928 roku założył we Lwowie greckokatolicką akademię teologiczną.
Z inicjatywy Szeptyckiego Kościół greckokatolicki w czasach międzywojennych rozwinął także nieznaną dotychczas działalność wśród świeckich. W 1931 roku powstała odrębna od polskiej Akcja Katolicka, rozwijająca aktywność wśród inteligencji i młodzieży studenckiej. Powstały też zalążki ukraińskiego ruchu chrześcijańsko-demokratycznego, którymi były niewielkie partie kierowane przez księży: Ukraiński Związek Katolicki (1931) i Ukraińska Odnowa Ludowa (1932). Jak dawniej, swobodnie działała prasa i wydawnictwa religijne. W oparciu o greckokatolickie uczelnie rozwinęło się naukowe towarzystwo teologiczne, które wydawało stojący na wysokim poziomie kwartalnik "Bohosłowia". Słowem, dzięki wielkiemu autorytetowi metropolity. Kościół greckokatolicki w tym okresie w społeczności ukraińskiej rozwijał się bardzo dynamicznie, mimo nie zawsze sprzyjających warunków zewnętrznych.
Metropolita wychodził z założenia, że chrześcijaństwo to religia objawiona, stanowi absolutną prawdę. A zatem nie może być ono narażone na jakąkolwiek nieprawdę, bądź cząstkową prawdę. Natomiast "podstawą wszelkiej rozmowy - uważał - musi być chrześcijański światopogląd, to jest jednakowe podejście do religii z oddaniem jej pełnego szacunku..."5. Praktycznie swoją tolerancję i miłość do prawosławnych metropolita wyrażał różną formą obrony ich przed prześladowcami. Na przykład, gdy w latach 1929-1930, w okresie tak zwanej rewindykacji, zażądano od prawosławnych zwrotu ponad siedmiuset cerkwi, metropolita stanął w ich obronie. Osobiście interesował się i działał na rzecz podnoszenia świadomości religijno-narodowej bratniego narodu białoruskiego tuż po rewolucji w 1905 roku. Na własny koszt kierował studentów białoruskich do wyższych szkół we Lwowie, Rzymie, Insbrucku, moralnie i finansowo podtrzymywał białoruskie wydawnictwa i pomagał białoruskim emigrantom.
Szeptycki, działając na rzecz idei religijnego zbliżenia narodów, często podkreślał w swoich wystąpieniach i listach pasterskich wielkość tego dzieła. Natomiast podczas swoich wyjazdów do różnych krajów europejskich i nie tylko, uświadamiał słuchającym go rolę tradycji chrześcijańskiej, spuściznę historyczną Kościoła wschodniego i zachodniego, ale i znaczenie nieszczęsnego momentu podziału Kościoła. Starał się zawsze szukać źródła podziału w sferze duchowości, która na Wschodzie i Zachodzie poszła różnymi drogami. Ponadto pogłębiła różnice do tego stopnia, że nieraz chrześcijanie Wschodu i Zachodu, mówiąc o jednym i tym samym, nie mogli znaleźć wspólnego języka. Wskazywał także na czynniki zewnętrzne podziału, które jeszcze przez wieki zostały utrwalone, jak:
chęć panowania, zarozumiałość, ambicjonalizm itd. Mimo to był przekonany, że droga do porozumienia i zbliżenia w świecie chrześcijańskim jest możliwa, lecz należy najpierw przygotować odpowiedni grunt w stanie świadomości duchowej samych chrześcijan, a następnie otworzyć się na świat niechrześcijański. Zalecał więc, aby w praktycznym wysiłku nad tak ważnym i pożądanym przedsięwzięciem starać się przezwyciężać najpierw indyferentyzm religijny.
Niezwykle ważnym zjawiskiem w działalności duszpasterskiej metropolity Andrzeja Szeptyckiego jest fakt jego bardzo dużej świadomości ekumenicznej misji Kościoła, którego był głową. Według Szeptyckiego praca dla zjednoczenia Kościołów nie może być traktowana jako wyłącznie osobiste przedsięwzięcie, hobby zarezerwowane dla niewielu wybranych. To sprawa, którą zajmować się musi cały Kościół Chrystusowy. Zjednoczenie wszystkich Kościołów, zarówno wschodnich jak i zachodnich, w jeden Kościół Chrystusowy, zdaniem Szeptyckiego, "jest naszym najgłębszym pragnieniem. Ponieważ nie ma większego nieszczęścia niebezpieczeństwa niż to, ażeby coś, co dzieli go od bliźniego stanęło w drodze do Chrystusa"6.
W swym praktycznym spojrzeniu na proces zjednoczeniowy w Kościele, Szeptycki często podkreślał, iż nie bez znaczenia jest tutaj czynnik zewnętrzny. Mianowicie chodziło mu o sytuację położenia Kościoła ukra-
ińskiego między Wschodem i Zachodem. Kontekst geograficzno-kulturo-wy dodatkowo umożliwia głębsze poznanie stron oraz bardziej obiektywnie oceniać katolikom obrządku wschodniego zachodni obrządek i vice versa. Korzyści takiej zdolności muszą być oczywiste, tym bardziej, gdy rozpatruje się zbliżenia dwóch partnerów żyjących przez wieki w prawie całkowitej wzajemnej obcości i obojętności. Podczas inauguracji roku akademickiego we Lwowie 6 października 1929 roku metropolita powiedział między innymi, że "zadanie szczerego i prawdziwego zbliżenia zostało nam nałożone przede wszystkim przez położenie naszego Kościoła i naszego terytorium na granicy między światem wschodnim i zachodnim. Ten fakt umieszcza nas wśród pewnego rodzaju pośredników między tymi dwoma. Powinniśmy umożliwić Wschodowi poznanie teologii Kościoła zachodniego i Zachodowi teologii Wschodu. Ta funkcja mediatora, gdy jest właściwie wykorzystana, może mieć kolosalną wartość, ponieważ owe dwie różne kultury, które na naszym terenie, w naszych instytucjach i naszych duszach schodzą się razem i zlewają w jedno, będą przy zdrowej intencji obu stron dawać owocne korzyści"7.
Szeptycki dość często podkreślał, iż w jego myśleniu ekumenicznym istotną rolę odgrywa duszpasterska troska o przyszłe istnienie swojego Kościoła, a także całego Kościoła wschodniego. Ponadto to, co go także osobiście mocno dotyczyło, a więc niezrozumiały konflikt między Wschodem i Zachodem, którego w efekcie doprowadził do powstania trzeciej strony (greckokatolickiej), będącej następnie przeszkodą w porozumieniu między tymi dwoma. W swym liście duszpasterskim "Nadchodzą czasy" z roku 1907, Szeptycki mówił również wyraźnie o skutkach powstania trzeciej strony. Na przełomie XVIII i XIX wieku. Ukraiński Kościół Katolicki (greckokatolicki) z dziesięciu diecezji i dwunastu milionów wiernych zmniejszył się do trzech diecezji i pięciu milionów wiernych. Tak gwałtowne fizyczne zmniejszenie i narastanie trudności w podtrzymywaniu własnych duchowych wartości i tradycji, powodowało oczywisty niepokój o przyszłość Kościoła.
Jednakże teoretyczne rozważania o naturze jedności w Kościele Chrystusowym i praktyczna troska o istnienie i pomyślność powierzonego mu Kościoła spowodowały, że Szeptycki głęboko uświadomił sobie, że należy pracować nad przywróceniem utraconej jedności Wschodu i Zachodu. Praca ekumeniczna należy do całego Kościoła. Idea zjednoczenia nie tworzy i nie powinna tworzyć przywilejów dla którejkolwiek strony. Jak nie ma miejsca na fałszywy mesjanizm wśród chrześcijan zachodnich, tak też nie powinno być miejsca na niego wśród chrześcijan Wschodu. Wydaje się, mówił Szeptycki, że "do wypełnienia dzieła porozumienia konieczna
jest współpraca całego świata katolickiego i chrześcijańskiego. Żaden naród w tym przedsięwzięciu nie może przypisać sobie jakiegokolwiek monopolu. Katolicy orientalni powinni być pierwszymi, którzy powiedzą, że nie mają żadnych pretensji, aby być jedynymi i pierwszymi, mogą natomiast udzielić dobrych rad tym, którzy, niekiedy lepiej wykwalifikowani pod wieloma względami, nie znają jednak dobrze tych narodów, które należy przyłączyć, a do których należą Wschodni (orientalni)"8.
W początkach lat dwudziestych, będąc z wizytą duszpasterską na zachodzie Europy i za Oceanem, Szeptycki podjął ważną misję wzbudzenia większego zainteresowania wśród katolików łacińskich pracą religijną na Wschodzie, jednak bez większych rezultatów.
Metropolita zajął odpowiednie stanowisko wobec tych, którzy nie życzyli sobie katolików obrządku wschodniego jako partnerów w pracy zjednoczeniowej, którzy z różnych przyczyn uznawali wschodnich "unitów" za nieużytecznych lub niewygodnych partnerów. Powiedział on, iż "jeśli ktoś chce być uczciwy i odpowiedzialny w swej pracy na płaszczyźnie zjednoczeniowej, to nie powinien nigdy pogardzać pomocą chrześcijan wschodnich. Albowiem już wielokrotnie różne projekty wysokich nadziei nie zostały zrealizowane, ponieważ ich twórcy nie rozumieli ludów Wschodu, a ponadto nie chcieli, by oni wypowiedzieli się w sprawach, które są im bliższe przez pierworództwo"9.
Dlatego między innymi w latach 1941-42 Szeptycki na własną odpowiedzialność podjął się inicjatywy otwartego dialogu z prawosławnym klerem oraz intelektualistami Kościoła prawosławnego i greckokatolickiego. Uważał, że gdy po całym stuleciu, nawet całych stuleciach podziałów, jest właściwa okazja do spotkania i porozumienia, to należy ją wykorzystać, ponieważ jest to odpowiedzialność przed historią i swoim narodem. Ta inicjatywa bez precedensu ze strony wschodniego Kościoła katolickiego wywołała silną i żywą reakcję także ze strony prawosławnych. Prawosławni biskupi, duchowni i świeccy okazali dużą otwartość i chęć podjęcia dyskusji ze stroną katolicką, pomimo że już na wstępie wyrazili swój punkt widzenia odnośnie porozumienia w pewnych spornych kwestiach, jak też swoje obawy o przebieg dyskusji. Metropolita Szeptycki starał się wtedy również uspokoić stronę prawosławną wyjaśniając, iż warunkiem udanej pracy zjednoczeniowej będzie brak jakiegokolwiek pragnienia panowania z obydwu stron. Przeprowadzenie dyskusji jest częścią programu pojednania i zbliżenia. Dialog musi być spokojny, podkreślał Szeptycki, musi prowadzić do pokoju, a nie do wojny. Dialog powinien być obiektywny i szczery, prowadzony w duchu miłości i poszanowania własnej niezależności, a nie w duchu polemiki. Dopiero taki
dialog może uczynić, że strony będą rozmawiać także o sprawach trudnych i nabrzmiałych bez jakiegoś zacietrzewienia.
Prowadząc przygotowania do rozmów merytorycznych ze stroną prawosławną, Szeptycki dokonał głębokiej analizy uwarunkowań histo-ryczno-religijnych w Kościele wschodnim, czynnika niezwykle ważnego w procesie porozumienia stron. Uważał, iż zanim będzie prowadzona dyskusja o sprawach, które w principium dzielą strony, trzeba zastanowić się nad tym, co je łączy. Było to dość oryginalne podejście do kwestii międzywyznaniowych rozmów. Metropolita poza tym przyjął tezę, że kiedy stronom rzeczywiście zależy na polepszeniu wzajemnych stosunków i relacji, choć nie myślą o zjednoczeniu, to jest o złączeniu w jedno wyznanie, muszą przede wszystkim dojść do porozumienia w tych sprawach, które nie budzą większych wątpliwości. Między prawosławiem i wschodnim katolicyzmem, uważał Szeptycki, jest bardzo dużo wspólnego: jeden symbol wiary, te same Księgi Pisma Świętego Starego i Nowego Testamentu. Oprócz tego, zarówno prawosławni, jak też grekokatolicy, posiadają te same obrzędy liturgiczne, formy Bożego kultu, te same nabożeństwa, święte tajemnice Chrystusa i formy przyjmowania oraz udzielania ich.
Bardzo ważnym elementem w porozumiewaniu się stron, według Szep-tyckiegp, jest także chrześcijański światopogląd, czyli jednakowe traktowanie religii jako religii, bez jakiejkolwiek chęci upraszczania lub wykorzystania tej jako narzędzia do osiągnięcia innych celów. Jeśli chodzi zaś o powoływanie się na fakty historyczne, to przede wszystkim strony muszą pozostawić na boku wszystkie drobne sprawy, będące często przedmiotem różnych interpretacji ze strony historyków. Stąd, zdaniem metropolity, podstawową zasadą na drodze szukania porozumienia powinno być uznanie ważnych faktów historycznych, a zatem obustronna zgoda, że tak się kiedyś stało. Jest to warunek, aby następnie każda ze stron w rozmowach mogła bronić swego stanowiska, przedstawić uzasadnione wątpliwości i wyjaśnić sporne kwestie.
Głęboko pragnąc porozumieć się, a następnie zjednoczyć z Kościołem prawosławnym Szeptycki często wyjaśniał, że jego intencją, a także intencją całego Kościoła katolickiego, nie jest bezwzględne podporządkowanie prawosławnych najwyższemu autorytetowi powszechnego pasterza Kościoła w sensie wyrzeczenia się własnych tradycji kościelnych, zwyczajów, obrzędów, słowem tego, co drogie ich kościołowi. Ale przyjęcie jego najwyższego autorytetu z zachowaniem prawa do samotożsamości. Albowiem Kościół, który ustanowił Chrystus istnieje w poszczególnym czasie i dającym się określić miejscu dla konkretnej wspólnoty ludzi. W tym
także sensie Kościół staje się lokalny dla jakiejś kultury lub narodu. Ponadto, Kościół jest wspólnotą widzialną, a więzy, które wiążą go w jedność nie są materialne, lecz duchowe. Kościół katolicki dopuszcza wszystkie języki, wszystkie obrządki, doceniając zarazem ich ogromne bogactwo duchowo-kulturowe. Natomiast jego doktryna, oparta na nauczaniu Ewangelii Chrystusa i Kościoła Powszechnego, jest światowa, dana wszystkim narodom na wszystkie czasy.
W ten sposób formułowane i przedstawiane główne przesłanki idei zjednoczeniowej ze strony metropolity stwarzały głęboką nadzieję na daleko posunięte zbliżenie Kościoła greckokatolickiego z Kościołem prawosławnym, jeszcze za życia Szeptyckiego. Trudno jest dziś wyobrazić sobie, jaką drogę obrałaby ta śmiała inicjatywa ekumeniczna. Niestety, została gwałtownie przerwana przez działania wojenne.
Przypisy
' L. Husar, Ecumenical Mission of the Eastem Catholic Churchesin the Vi-sion ofMetropolitan Szeptycky. Nadb. Euntes docete XXVIII, 1975, s. 157-158. 2 Switylnyk Istyiiy, Dżereła do historii Ukrajinśkoji Katołyćkoji Bohosłowś-koji Akademiji u Lwowi (1928-1944); 1.1, Toronto 1973, s. 174. 3 tamże, s. 178. 4 Twory Sluhy Bożoho Mytropołyta Andreja Szeptyćkoho. Pastyrski Łysty (2 Vm 1899 - 7 IX 1901), 1.1. Toronto 1965, s. 8-88. 5 Pyśma, Poslannia Mytropołyta Andreja Szeptyćkoho z czasiw nimećkoji okupacji, t. XXX, Yorkton 1969, s. 335. 6 Pyśma, Posłannia Mytropołyta Andreja Szeptyćkoho z czasiw nimećkoji okupacji, wyd. M. Hrynczyszyn, t. XXIV, Toronto 1961, s.7. 7 Tamże, s. 55-57. 8 Twory Sluhy Bożoho Mytropołyta Andreja Szeptyćkoho, Toronto 1965, s. 203. 'Tamże, s. 150.